Grupa „Szczęśliwi w tańcu” - wspomnienia Boże Narodzenie 2021

Dodane przez weronikast - 05-01-2022 - 09:30
Świąteczna choinka w kuli

Choineczko, choineczko śliczne drzewko Boże, a kto ciebie zaczarował, że świecisz jak zorza… ta piosenka została mi w głowie do dzisiaj…

Moja rodzina przybyła na Ziemie Odzyskane do Wrocławia w 1946 roku z pod Krakowa. Ciężkie to czasy były, ale się wszyscy trzymali razem. Moje święta Bożego Narodzenia do których wracam z sentymentem to lata 50–te i kojarzą mi się zawsze z atmosferą jaka wówczas panowała. Zdobywaniem choinki, robieniem ozdób choinkowych ręcznie, ryby, pomarańczy, cytryn i innych frykasów. Oświetlone witryny sklepowe, prawdziwe choinki, mróz i dużo śniegu.

Ponieważ wychowywałam się sama z mamą na wigilię zawsze zabierała nas ciocia mojej mamy. Wszystko wówczas przygotowywało się w dniu wigilii. Wujek montował choinkę, a ja z kuzynostwem ją ubieraliśmy, a ciocia z moją mamą gotowały, smażyły karpia, i inne potrawy, bo musiało być ich 12. Jako najmłodsza miałam zadanie pilnowania świeczek na choince, by w porę je wymienić, bo o elektrycznych światełkach to długo nawet nikt nie marzył.

Zawsze Aniołek coś wrzucał pod choinkę, albo „robił” to w nocy, albo przez okno… Były to przeważnie drobiazgi użyteczne, ale jakże ważne. Gdy byłam starsza i już wiedziałam, że tym Aniołem jest mama, to potrafiłam przekopać wszystkie zakamarki w domu, żeby odkryć prezent od Anioła… To samo robiły moje dzieci gdy już wiedziały, że to rodzice są winni całego zamieszania.
W moim domu uwielbiałam zapach pasty do podłogi pomieszany z zapachem gotowanej kapusty, pieczonego ciasta, grzybów i prawdziwej choinki. To zapachy, które obecnie niby są, ale jakieś inne… Uwielbiałam też zabawy choinkowe przygotowywane przez zakład pracy mamy… Teraz jest różnorodność potraw na stole, bo każde „nowe” dziecko (mąż córki i żona syna) przyniosło ze sobą nowe.  

Moje potrawy to: czysta zupa grzybowa z ziemniakami, karp lub inna ryba, makiełki, kompot, chleb, ciasto… Sama kiszę żur. Gotuje wywar na jarzynach, (dzień wcześniej namaczam grzyby) wrzucam do jarzyn, gotuje grzyby do miękkości, doprawiam zakiszonym żurem (ostrożnie, żeby  się nie zmącił), wrzucam ziele angielskie, listek laurowy, sól do smaku, troszkę pieprzu i czosnek (ten ukiszony).

Rano w wigilię trzeba było uważać żeby nie spotkać pierwszej osoby: kobieta, kobiety, a mężczyzna mężczyzny, bo to pech na cały rok. Trzeba też było rano „umyć„ ręce i buzie w pieniądzach żeby ich nie zabrakło przez cały nadchodzący Nowy Rok. A schować łuskę z ryby do portmonetki po wigilii. Babcia moja nastawiała 12 łupinek cebulowych i od dnia wigilii codziennie je opisywała bo to był opis pogody w danym miesiącu ( jak zegar: styczeń, luty…itd.) tak przez 12 dni. Przeważnie się zgadzało z rzeczywistością. Swoimi wspomnieniami podzieliła się z nami Pani Joanna Kwiatkowska z grupy Szczęśliwi w Tańcu.

Pani Joasiu, serdecznie dziękujemy.
Zdjęcia umieszczone na stronie są z rodzinnego fotograficznego archiwum Pani Joanny Kwiatkowskiej.